Świętość dla każdego. Błogosławiona sprzątaczka

Świętość to nie kilka heroicznych gestów, ale mnóstwo codziennej miłości – naucza papież Franciszek, odczarowując myślenie wielu z nas, że ja to świętym nigdy nie będę /w domyśle: więc nawet nie warto próbować/. Że świętość przeznaczona jest tylko dla nielicznych: znanych męczenników, założycieli zakonów, mistyków lub wielkich reformatorów życia religijnego.
Czy wiecie, że jest taka błogosławiona, której atrybutem jest… szczotka do zamiatania?
Aniela Salawa żyła tylko 41 lat, z czego 20 była sprzątaczką w Krakowie. Choć z ukończonymi jedynie 2 klasami szkoły powszechnej, bez pieniędzy i perspektyw, które my dziś traktujemy jako oczywistość, miała poczucie własnej wartości i godności. Pisała w swoim dzienniku: „Wobec duszy mojej Pan Bóg miał zamiary wielkie, stwarzając mnie na swój własny obraz”.
Coraz bardziej uświadamiam sobie wartość takich ludzi, którzy Boga kochają nie za to, co im życie przyniosło, ale za Jego odbicie w sobie, za sam dar życia, które dla nich jest okazją do nieustannego dziękczynienia, a przeżywane po drodze niepowodzenia, trudy, cierpienia czy choroby traktują jako możliwość złączenia z Ofiarą Pana Jezusa. Choć w oczach ludzi nieraz niewiele znaczą, tak naprawdę wielu z nas jest ich dłużnikami.
Anieli życie nie rozpieszczało, ze względu na ubóstwo i słabe zdrowie nie przyjęto jej nawet do zakonu, ale ona potrafiła i najprostsze posługi, jak sprzątanie czy pranie ubrań czynić na chwałę Bożą. „Pan Jezus lubi ludzi schludnych i czystych” – miała mówić. Została tercjarką franciszkańską, codziennie przystępowała do Komunii św. W bardzo biednych czasach cieszyła się, że jednej z jej sióstr lepiej się powiodło, jednak sama nie przywiązywała wielkiej wagi do dobrobytu. „Wszystko to dobre, bo to dary Boże, ale gdyby cała kula ziemska była ze złota, to i tak nie zamieniłabym się za jedną Komunię świętą”.
W czasie I wojny światowej opiekowała się także rannymi, odwiedzając ich w szpitalach i dzieląc się skąpymi zapasami żywności. W 1916 r. choroba nie pozwoliła jej dłużej pracować. Ostatnie lata życia spędziła w nędzy. Swoje cierpienia ufnie ofiarowała Chrystusowi jako wynagrodzenie za grzechy świata. Umarła na gruźlicę w 1922 roku. W marcu tego roku minęło 100 lat od jej śmierci. Św. papież Jan Paweł II, wynosząc ją w 1991 roku na ołtarze, przypomniał słowa, którymi często się modliła: „Panie! Żyję, bo każesz, umrę, bo zechcesz, zbaw mnie, bo możesz”.
– Każdy z nas jest wezwany do świętości, świętości wyjątkowej i niepowtarzalnej. Pan ma plan miłości dla każdego, ma marzenie dla twojego życia. Przyjmij je i realizuj z radością – namawia nas, starszych i młodych, kobiety i mężczyzn, prezesów i robotników, Ojciec Święty Franciszek.
Codzienna miłość nie zawsze jest lekka i przyjemna, rzadko przychodzi z łatwością. Hymn o miłości św. Pawła brzmi pięknie, ale kto próbuje wcielać ją w życie wie, jak trudne dla naszego ego są jej wymagania. Miłość jest cierpliwa (!), nie zazdrości, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, wszystko znosi, wszystko przetrzyma (czyt. 1Kor 13, 4-7).
A jednak, realizować Boże marzenie dla naszego życia to najlepszy program samorozwoju, jaki możemy podjąć. Pamiętając, że miernikiem tego rozwoju będą owoce, które przyniesiemy, bo to „po nich nas poznają”. W naszych rodzinach, środowiskach pracy, wśród sąsiadów, w szkole i w Kościele.  Nie trzeba koniecznie jechać na drugi koniec świata, żeby szerzyć wiarę. Nie trzeba być zdrowym, wykształconym i bogatym, żeby snuć śmiałe plany. Czasem i szczotka do zamiatania /lub odkurzacz/ może być drogą do świętości.
Błogosławiona Anielo,
Zjednoczona z Bogiem,
Przyjmująca dobrowolnie cierpienia za bliźnich,
Świadomie uczestnicząca w Krzyżu Chrystusowym,
Służąca Bogu przez uczciwą pracę,
Cierpliwie znosząca utrudzenia służby,
Rozumiejąca swoją rolę w Kościele*,
módl się na nami!
Mirosława Rduch
* wezwania z Litanii do błogosławionej Anieli Salawy

Loading