W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka…

Wielki Post jest czasem kontemplacji tajemnicy odkupienia – kieruje nasze oczy i serca ku krzyżowi, na którym zawisła Największa Miłość.

Miłość, która umiłowała grzesznika do końca. Dlatego często czujemy niepokój, kiedy spoglądamy na krzyż ponieważ budzą się refleksje odnośnie przyjęcia tej Miłości i naszej odpowiedzi na Nią.

Często kiedy stajemy pod krzyżem jakże trudno nam podnieść wzrok. Gest ten wymaga odwagi życia prawdą: że jestem grzesznym i potrzebuje ratunku, którego może mi udzielić jedynie Bóg. To wymaga przyznania się do błędów i popełnionych win; wymaga pokory, aby płacząc spojrzeć na Chrystusa, podobnie jak małe dziecko, które bojąc się rodzica opuszcza wzrok, nie chce spojrzeć w jego oczy , gdy musi się do czegoś przyznać. A co robią rodzice – podnoszą mu zasmuconą twarz , spoglądają głęboko w oczy i … PRZEBACZAJĄ.

Powinniśmy zadać sobie pytanie – jaki sens w naszym życiu ma krzyż , czy podejmujemy krzyż w życiu codziennym oraz czy doświadczam , że wraz z krzyżem Jezusa towarzyszy mi Jego łaska. Gdy Pan Bóg „dopuszcza” krzyż, daje również nam moc, by go unieść. Nikogo nie przerasta jego krzyż, gdy niesie go z Jezusem , każdy ma bowiem taki krzyż, jaki potrafi unieść. Nie narzekajmy więc na nasz krzyż, nie sądźmy też , że innych jest lżejszy od naszego. Pomyślmy jednak o ile cięższe są krzyże innych, a wtedy nasz stanie się lżejszy. Bóg jest dobrym Ojcem , dostosowuje do każdych pleców właściwy krzyż i doświadcza nas z umiarem. Przyjmijmy cierpliwie wszystkie nasze bóle, troski, choroby… Och jakże trudno o tą cierpliwość , nie chcemy chorować , boimy się bólu a wszelkie troski niech nas omijają jak największym łukiem . Pamiętajmy jednak żebyśmy łączyli nasze cierpienia z cierpieniami Jezusa. Staną się one wtedy użyteczne dla naszego zbawienia i dla zbawienia innych. Żyjemy tylko raz. Uczyńmy cennym nasze życie . Pamiętajmy że krzyż niesiony z cierpliwością otwiera bramę nieba.

Znakiem krzyża zaczynajmy i kończmy każdy nasz dzień.

Wykonujmy go ze zrozumieniem i starannością. Nie „na szybko” i byle jak, ale z namysłem, a nawet namaszczeniem. Czyniąc znak krzyża ufamy , że wszystkim naszym poczynaniom życiowym towarzyszy błogosławieństwo krzyża. Jan Chryzostom napomina chrześcijan, by znak krzyża nie był tylko gestem niejako zewnętrznym, lecz by żegnali się także w duchu.
“Gdy tylko żegnasz się znakiem krzyża, weź sobie do serca wszystko, co jest w krzyżu; stłum gniew i wszelkie pozostałe namiętności! Gdy się żegnasz, wypełnij swoje czoło wielką ufnością,
uczyń swoją duszę wolną! (…)  Nie powinno się jednak czynić znaku krzyża tak po prostu – jednym palcem, lecz najpierw sercem, pełnym najgłębszej wiary. Gdy w ten sposób kreślisz go na swoim czole, nie zbliży się do ciebie żaden nieczysty duch, ponieważ widzi broń, która go rani, miecz, który zadał mu cios śmiertelny”

Czy kiedy czytacie te słowa , znak krzyża nie staje się dla Was znakiem jeszcze piękniejszym, gestem , wyrażającym wiarę w to, że jako ludzie stworzeni jesteśmy na kształt krzyża . Błogosławmy się nawzajem , my siebie jako małżonkowie i nasze dzieci. Jak wiele jest do tego okazji . Do snu , przy pożegnaniach , przy rodzinnej modlitwie czy w trudnych sytuacjach. Przez znak krzyża równocześnie wyrażamy naszą wiarę, iż wszystko w nas jest naznaczone, pobłogosławione i przemienione przez ukrzyżowaną miłość Boga.

Święty Cyryl zalecał: „Znaczcie otwarcie Krzyżem swoje czoło , aby szatani widząc ten znak królewski drżeli i uciekali ‘’a święty Grzegorz natomiast mawiał: „Znak Krzyża jest tarczą , o którą będą się tępiły wszystkie strzały niewidzialnego wroga”.

Wielu z nas nosi Krzyż zawieszony na szyi. Co to dla nas znaczy?

Jak go traktujemy. Krzyż na szyi to obietnica i zaproszenie, bym pozwolił Bogu działać we mnie. Abym z Nim współpracował – tak jak potrafię – w zbawianiu mnie. Tu i teraz. W tym w czym tkwię i z czym się zmagam. Szanujmy krzyż i nośmy go, ale nie dla ozdoby. Niech ten krzyż na szyi przypomina nam, że należymy do Jezusa – bez względu na to, gdzie jesteśmy i co robimy. Niech będzie czytelnym znakiem – nie tylko dla innych, ale przede wszystkim dla nas samych, że naszym Panem i Mistrzem jest Chrystus posłuszny Bogu aż do śmierci krzyżowej.

W Krzyżu jest zbawienie, w Krzyżu życie, w Krzyżu ochrona przed naszymi nieprzyjaciółmi. W Krzyżu jest moc duszy, bo nie ma gdzie indziej zbawienia dla duszy ani nadziei życia wiecznego, jak tylko w Krzyżu. Weź zatem swój Krzyż i idź w ślady Jezusa.

Święty Jan Paweł II wołał: „Nie wstydźcie się krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu społecznym czy rodzinnym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych, szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz”.

Pamiętacie Jego ostatnią drogę krzyżową? Krzyż – Symbol, który powstał w Stefkowej w Bieszczadach ma szczególną historię. Splata cierpienia św. Jana Pawła II oraz pani Janiny Trafalskiej, poruszającej się na wózku inwalidzkim. W 1996 roku na zamówienie pewnego księdza z Rzeszowa pan Stanisław , mąż Janiny wyrzeźbił dwa krzyże. Jeden z nich ofiarował kapłanowi, natomiast drugi żonie. Kiedy wójt ich gminy wybierał się do Watykanu z delegacją samorządową chciał, żeby zrobił coś dla papieża. Jego żona powiedziała, że podaruje mu swój krzyż. W Wielki Piątek 2005 roku, podczas czternastej stacji drogi krzyżowej, papież miał w rękach ten właśnie krzyż. Pani Janina odebrała to jako nagrodę za cierpienie, odnalazła spokój w Bogu i całkowicie mu zaufała.
Do krzyża trzeba się przytulać, on oczyszcza, podnosi. Nie miałem żadnego innego wyjścia, tylko krzyż – mówił pan Stanisław.

Mądrość Krzyża, zgorszenie dla Żydów i głupstwo dla pogan, (por 1Kor 1,23), jest tym, co ludziom pojąć najtrudniej. Być chrześcijaninem oznacza naśladować Chrystusa i nieść swój krzyż za Nim. Życie chrześcijańskie , życie ucznia Jezusa, to nie chwilowy entuzjazm , to nie zapał dnia i godziny , ale całkowite podporządkowanie życia Chrystusowi .
„Panie, daj mi światło twego Ducha bym umiał swoim życiem ukazać sens miłości, sens śmierci i cierpienia. Sam nic nie potrafię, potrzeba mi Twojej łaski. Może wtedy zrozumieją, że to nie tylko ZNAK, że to jest moje ŻYCIE”. Piotr Relich

Joanna

Loading