Niech żyje październik i Boże Narodzenie, czyli o praktykowaniu wdzięczności

Powieściowa Ania z Zielonego Wzgórza mówiła: Tak się cieszę, że żyję w świecie, gdzie zdarza się październik…

Czy to nie jest najlepsza wizytówka wdzięczności? Doceniać i cieszyć się z pozornie błahych rzeczy, dostrzegać cuda w naszej codzienności, zachwycać się czymś tak oczywistym, jak październik, albo maj, albo grudzień. I umieć za to dziękować.

A Ty, z jakich oczywistości, z jakich codziennych darów, które ofiaruje Ci życie, się cieszysz? Czy potrafisz być wdzięczny za to, co masz? Czy dziękujesz za swoje talenty, za miejsce, w którym jesteś, za ludzi, którzy cię otaczają, za codzienne wygody? Czy dlatego, że to zawsze jest, przechodzisz nad tym do porządku dziennego i nie zauważasz? Czy zastanawiałeś się, co by było, gdyby tego zabrakło? Ania była przerażona perspektywą „nie bycia” października. – Jakież by to było okropne, gdybyśmy z września przeszli od razu do listopada – mówiła.

Zapytaj czasem siebie, co by było, gdyby zabrakło „zwykłych” rzeczy: poduszki pod głową, gdy kładziesz się spać, ciepłego kaloryfera w styczniu, kanapek i butelki mleka w lodówce, gdy jesteś głodny, samochodu, gdy śpieszysz się do pracy? Czy jesteś za to wdzięczny? Robi ci się ciepło na sercu za to, że to masz?

Jesteśmy w okresie świąt Bożego Narodzenia, dla wielu najpiękniejszych świąt chrześcijańskich. Pod rozświetloną choinką, przy suto zastawionym stole, wcinając karpia i pyszne makówki, pomyśl z wdzięcznością, jak wiele masz i naucz myśleć w ten sam sposób swoje dzieci (zwłaszcza te nastoletnie mają wybitne tendencje do narzekania). „Umiejętność doceniania tego, co jest wokół nas jest niezwykle cenna i pozwala nam być bardziej zadowolonymi z naszego życia. Czasami przyzwyczajamy się do tego co już posiadamy i nie doceniamy wielu spraw, dobra, które jest naszym udziałem, naszych talentów, a także udogodnień, z których korzystamy. Często łatwiej nam jest skupić się na brakach, kolejnych oczekiwaniach, niż na tym, co już mamy. Doświadczamy w życiu wielu pięknych i istotnych rzeczy, za które często nie potrafimy dziękować” – trafnie spostrzegają zgłębiający tak zwaną psychologię pozytywną. Sporo można się na jej temat dowiedzieć na facebookowej grupie Uskrzydleni, założonej przez dr Piotra Kwiatka OFM. Jej uczestnicy dzielą się tam również swoimi sposobami na praktykowanie wdzięczności.

Bo wdzięczność naprawdę warto praktykować, zwłaszcza, jeśli uważamy się za chrześcijan. Najważniejsza modlitwa to przecież uwielbienie Boga i dziękczynienie Mu. Od uwielbienia zaczyna się Modlitwa Pańska „Ojcze nasz”, której nauczył nas sam Jezus.

„Bóg się rodzi” – cieszymy się w tym okresie. „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” – ogłasza z radością święty Jan Apostoł (J 1, 14) na początku swojej Ewangelii. Wiemy, po co Bóg narodził się w ciele człowieka. A jeśli nie wiemy, pięknie tłumaczy to Benedykt XVI: „Bóg wychodzi ze swego oddalenia, ze swej niedostępności i staje się bliski. Ofiaruje się nam jako bezbronne Dziecko. W ten sposób spełnia się obietnica, że będzie „Emmanuelem, Bogiem z nami”. W Betlejem rozpoczyna się zatem zakorzenienie się w świecie Boga, który przyjął realne człowieczeństwo, rozbił namiot wśród nas i na stałe z nami zamieszkał. Sens tego zakorzenienia w świecie polega na zdobyciu świata dla Boga, co dokona się ostatecznie w Wielkanoc.”

Co mogę zrobić w te święta, gdy już uświadomię sobie, jak wiele zostało mi dane? Mogę okazać wdzięczność. Najprościej, jak się da. Choćby uklęknąć przed żłóbkiem i powiedzieć: Dziękuję!

Mirosława Rduch

 

Loading