Gdzie jest moje dziecko? O potrzebie wartości

Skarżył mi się niedawno kolega, którego przed rokiem nagle opuściła żona, że ich 19-letnia córka w całej tej sytuacji nie widzi wielkiego problemu. Że kocha ich oboje, ale skoro mama postanowiła zakończyć trwający prawie 20 lat związek, bo nie była w nim szczęśliwa, to miała do tego prawo.

Nie wiem, czy w ich domu rozmawiało się o takich wartościach jak odpowiedzialność za drugą osobę, dotrzymywanie słowa i szacunek. Wiem, że dziewczyna chce dobrze i szuka własnego sposobu na odnalezienie się w nowej sytuacji. Wiem też, że dzisiejsza krzykliwa kultura masowa kwestionuje wszystkie cenione dawniej wartości, może poza miłością, która jednak w jej wydaniu przybiera karykaturalne formy (głównie miłości własnej). Promowana w mediach wolność (ściślej: samowola) i afirmacja indywidualizmu (mocno zaprawionego egoizmem) robi naszym dzieciakom wodę z mózgu. Mam obawy, że świat, w którym żyje dzisiejsza młodzież, to matrix, o jakim nie śniło się filozofom.

Zadajcie sobie czasem pytanie: Gdzie jest moje dziecko? I niech was nie uspokaja to, że widzicie je w swoim pokoju, przy swoim biurku albo na ławce przed domem z telefonem w ręku. Ten telefon albo komputer to portal do wielu światów, różnych miejsc, w tym takich, w których na pewno nie chcielibyście widzieć swoich dzieci. Czy tam wejdą, a co ważniejsze, czy będą chciały i umiały stamtąd wyjść, zależy w dużej mierze od was. Tak samo jak to, czy słuchając w telewizji o kolejnym rozwodzie jakiegoś celebryty, będą chciały bez żadnej refleksji iść w jego ślady.

Mamo, tato, nie zostawiaj tak ważnej sprawy jak wychowanie swojego dziecka przypadkowi. Temu, na jakie treści albo na jakie osoby trafi ono w swoim życiu. Jeśli ty nie wpoisz mu wartości, które uważasz za ważne, media lub otoczenie zapełnią tę pustkę błyskawicznie. I niekoniecznie tym, czym byś chciał.

Jak ważne jest formowanie dzieci w rodzinach, podkreśla papież Franciszek w adhortacji apostolskiej „Amoris Laetitia”: „Rodzina /…/ musi wziąć pod uwagę, na co mogą być narażone jej dzieci. W tym celu nie może unikać pytań o to, kim są ci, którzy zajmują się zapewnianiem im zabawy i rozrywki, którzy wchodzą do ich domów przez ekrany, kim są ci, którym je powierza, aby je prowadzili w wolnym czasie. Tylko chwile, jakie z nimi spędzamy, rozmawiając z prostotą i miłością o rzeczach ważnych i stwarzanie przez nas godnych możliwości, które mogłyby wypełnić ich czas wolny, pozwalają na uniknięcie szkodliwej inwazji”. I dodaje: „Czuwanie jest zawsze konieczne. Pozostawienie ich (dzieci – red.) samym sobie nigdy nie prowadzi do niczego dobrego” (AL pkt. 260).

Franciszkowi nie chodzi broń Boże o obsesyjną kontrolę nad wszystkimi sytuacjami, które mogą zdarzyć się dziecku. Nie mamy naszych dzieci trzymać pod kloszem, ani wszystkiego im zabraniać, ale dawać narzędzia (wartości), dzięki którym będą umiały orientować się w tym szalonym świecie, żeby się nie pogubić. „Liczy się przede wszystkim to, aby zrodzić w dziecku z wielką miłością procesy dojrzewania w jego wolności, uczeniu się, kompleksowym rozwoju, pielęgnowaniu prawdziwej autonomii. Tylko w ten sposób dziecko będzie miało w sobie cechy, których potrzebuje, aby umieć się bronić oraz działać inteligentnie i przebiegle w trudnych okolicznościach. Zatem wielkim pytaniem nie jest, gdzie fizycznie jest dziecko, z kim przebywa w danej chwili, ale gdzie jest w sensie egzystencjalnym, gdzie się mieści z punktu widzenia swoich przekonań, swoich celów, swoich pragnień, swoich planów życiowych” – zwraca uwagę Ojciec Święty.

Osobiście bardzo zachęcam do zapoznawania się z nauczaniem papieskim. Nieraz szukamy pomocy w różnych poradnikach, w których w dzisiejszych czasach można znaleźć cuda na kiju. Zapominamy, że nie tylko w sprawach fundamentalnych, ale i w codziennym życiu mamy wskazania dane nam przez Pana Boga w Piśmie Świętym i wyjaśniane w nauce Kościoła. W zasadzie u chrześcijanina nie ma podziału na sprawy wiary i życie codzienne. Żony, mężowie, rodzice i dzieci swoją wiarę realizują właśnie w tym codziennym, domowym życiu. I tak jak dzieci się uczą, a dorośli szkolą, aby coraz lepiej poznawać i być coraz lepszymi w tym co robią, tak samo niezbędny jest też rozwój duchowy, który nie wyklucza, a wręcz wymaga pogłębionej refleksji. Przeczytajmy czasem coś mądrzejszego i poważniejszego niż wiadomości z Interii czy Onetu. Nawet jeśli nie jest to opatrzone sensacyjnym nagłówkiem. Sensacji mamy wokół siebie tak dużo, że, jak pokazuje życie, dla naszych biednych dzieci już nawet rozejście się rodziców nie jest wielką sensacją.

Wspomniana adhortacja o miłości w rodzinie, jak zaznaczono w tytule, jest skierowana do biskupów, kapłanów i diakonów, osób konsekrowanych, ale również do małżonków chrześcijańskich i do wszystkich wiernych świeckich. Wiadomo, że zapracowani, zabiegani, zajęci codziennymi sprawami raczej nie będziemy studiować jej całej, ale warto zajrzeć choć do kilku rozdziałów, według interesujących nas tytułów. Owocnej lektury!

Mirosława Rduch

Loading