Czy modlisz się za swoje dziecko?

Obchodzone 28 grudnia święto św. Młodzianków i niedawne Roraty skłaniają do refleksji, jak ważne jest, żebyśmy my, mamy, przyprowadzały często nasze dzieci do kościoła i dużo się za nie modliły. Nie tylko za te najmłodsze. Za te duże też. Modlitwa matki działa cuda. A nawet rodzi świętych.

Do 30 roku życia żył bardzo swobodnie. Lubił zabawy, dobre jedzenie i picie. Chętnie korzystał z ówczesnych rozrywek, takich jak teatr czy cyrk, oglądał walki gladiatorów. Jako nastolatek związał się z kobietą, miał nieślubne dziecko.
Jego mama bardzo to wszystko przeżywała. Wylała morze łez. Podążała za synem po świecie. Nie ustawała w modlitwie. I wymodliła… doktora Kościoła i jednego z najbardziej znanych świętych teologów. Św. Augustyn, bo to o nim mowa, przyjął chrzest w wieku 33 lat w Mediolanie, gdzie zagnała go niespokojna dusza i wewnętrzne poszukiwania (pochodził z Tagasty w dzisiejszej Algierii). Jego matka Monika – również ogłoszona świętą – doczekała tej upragnionej chwili przed swoją śmiercią w 387 roku. Dziś św. Monika jest m.in. patronką kościelnych stowarzyszeń matek.

Dużo swojej matce zawdzięcza żyjący w połowie XIX wieku w zaborze rosyjskim Józef Kalinowski, czyli święty Rafał Kalinowski. Młody inżynier, wojskowy, choć wychowany w katolickiej rodzinie, na wiele lat rozstał się z praktykowaniem wiary. Jednak wspierany modlitwami matki i rodzeństwa przeżył nawrócenie religijne (m.in. pod wpływem lektury „Wyznań” wspomnianego wyżej św. Augustyna). Mając 42 lata wstąpił do zakonu karmelitów, przybierając imię Rafał. Przeżyty w młodości kryzys wiary (gdy przez ponad 10 lat żył bez sakramentów) ułatwiał mu rozumienie tych, którzy nie myślą o swoim życiu duchowym albo buntują się przeciwko Bogu.

Żyjący w podobnym czasie pod Krakowem Adam Bernard Chmielowski, znany dziś jako Święty Brat Albert, założyciel ponad 20 domów dla potrzebujących, autor słów, że trzeba być „dobrym jak chleb”, jako sześcioletni chłopiec został przez swoją matkę poświęcony Bogu w czasie pielgrzymki. Choć zmarła, gdy był jeszcze bardzo młody, na pewno jej świadectwo i jej modlitwy przyczyniły się do tego, kim był. A znamy go nie tylko jako przyjaciela ubogich, który mając perspektywy kariery malarskiej, porzucił ją i przeniósł się na stałe do ogrzewalni dla bezdomnych. To również autor jednego z najbardziej sugestywnych obrazów Jezusa – Ecce Homo (Oto Człowiek).

Matka XVI-wiecznego świętego, Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła, wychowywała sporą gromadkę dzieci (13), miała na głowie całe gospodarstwo i służbę, a mimo to znajdowała jeszcze czas na modlitwę (Ty znajdujesz?). Była bardzo pracowita, systematyczna, spokojna i zapobiegliwa. Późniejszy święty powtarzał, że właśnie przykład matki był dla niego wzorem, jaki poleci osobom żyjącym w świecie, by nawet wśród najliczniejszych zajęć umiały jednoczyć się z Panem Bogiem. Salezy, choć na polecenie ojca ukończył studia prawnicze, a potem miał się ożenić z wybraną przez niego „odpowiednią partią”, powiedział „nie” tym planom i w roku 1593 został księdzem, a rok później jako misjonarz katolicki wdrapywał się już na 3-4 – tysięczne przełęcze Alp, gdzie odwiedzał wioski i zagrody wieśniaków. Pisał ulotki z prostym objaśnieniem prawd wiary, dlatego jest dziś także patronem dziennikarzy i prasy katolickiej. W epoce fanatyzmu i zaciekłych sporów religijnych (czasy działalności Kalwina, ale jakby podobne do dzisiejszych) przejawiał wyjątkowy umiar i łagodność.

Modlące się matki to charakterystyczny rys dzieciństwa również wielu współczesnych ludzi, którzy w życiu duchowym doszli do doskonałości.

Włoska święta Joanna Beretta Molla opowiadała, że dom, w którym rosła, pełen był miłości i wiary. Dzieci razem z matką codziennie modliły się i chodziły na Mszę św. Beretta Molla, żona, matka trójki dzieci i lekarka, w 1962 roku oddała swoje życie za czwarte dziecko, rezygnując z agresywnej terapii przeciwnowotworowej, aby mogło się bezpiecznie urodzić.
Znana niemal wszystkim św. Matka Teresa z Kalkuty, dobroczynności i miłości okazywanej największym nędzarzom i chorym umierającym bez opieki na hinduskich ulicach nauczyła się także od matki. W domu rodzinnym w Skopje (dzisiejsza Macedonia), choć po nagłej śmierci ojca bieda aż piszczała, mama późniejszej świętej przyjmowała ubogich i opiekowała się staruszkami. Mówiła często do dzieci: „Nie bierzcie do ust nawet kęsa, jeśli wcześniej nie podzielicie się z innymi”. *

Miesiąc temu przyszedł do nas żebrak. W maseczce, starszy pan, z plecakiem i parasolem w kieszeni. Prosił o pieniądze, jakieś wsparcie na święta. Mieszkał w Wodzisławiu z drugą żoną. 23 lata pracował, był po operacji kręgosłupa. Starał się o rentę, ale jej nie dostał.
Dałam mu drobne wsparcie, wysłuchałam narzekań na ZUS, na opiekę społeczną i na sąsiadów – alkoholików. Moje dzieci były świadkami tej rozmowy. Bałam się, jaka będzie ich reakcja. 10-letnia córka krótko po tym poszła do siebie i napisała list… do Świętej Rodziny. Prosiła w nim o pomoc dla „tego pana z Wodzisławia” i dla wszystkich biednych. A także o ustanie pandemii i o koniec protestów na ulicach. Dużo modlę się za moje dzieci. Zwłaszcza o światło Ducha Świętego. Są chwile, kiedy zaskakują mnie efekty.

Dlatego módlmy się za nasze dzieci, módlmy się razem z nimi, a im są starsze, tym módlmy się więcej.

Nie ma lepszego prezentu, jaki możemy im dać, nie ma lepszej lokaty długoterminowej. My nasze dzieci rozpieszczamy (w dobrej intencji, chcąc przychylić im nieba i dać wszystko to, czego być może sami nie mieliśmy) i uczymy je przede wszystkim walczyć o swoje. Czy to dobra droga? Jeszcze żadne pokolenie w tym kraju nie żyło w tak komfortowych warunkach, jak obecne. 40-latkowie i starsi mogą to potwierdzić, bo pamiętają jeszcze czasy komuny, a starsi grozę wojny. Mają porównanie. Młodzi i dzieci nie mają tego odniesienia. Z naszej perspektywy mają wszystko, o czym mogą marzyć. Spełniamy ich zachcianki, kupujemy drogie prezenty z różnych okazji i bez okazji, wierzymy, że do chodzenia nadają się wyłącznie markowe buty i uznajemy konieczność posiadania konta na facebooku w wieku 9-10 lat. Dziecko chce, rodzic daje. Bo chce, żeby było szczęśliwe.
Tylko dlaczego w ostatnich latach rośnie nam odsetek dzieci i nastolatków podejmujących próby samobójcze? W internecie jest wiele artykułów i statystyk na ten temat, takie dane publikuje Główny Urząd Statystyczny i Komenda Główna Policji. Wynika z nich, że tylko w 2019 roku na swoje życie targnęło się w Polsce ponad 900 nastolatków (13-18 lat), w 94 przypadkach były to próby skuteczne. To przerażające, ale zabić próbowało się też 46 dzieci w wieku 7-12 lat. Czworgu się to udało. Dlaczego? Czego zabrakło?

Zakończę tym, od czego zaczęłam: módlmy się za nasze dzieci.

I dawajmy im przykład żywej wiary, bo tylko autentyczna relacja rodzica z Bogiem skłoni dziecko do radosnego kontaktu z Nim. Na Roratach w naszej parafii są zazwyczaj tłumy dzieci. Na piątkowych Mszach św. szkolnych jest ich jeszcze dość sporo. Na Mszach młodzieżowych już świeci pustkami. I to nie tylko w czasie pandemii. Dopóki to się nie zmieni, mamy się o co modlić. Mirosława Rduch

* Informacje z życiorysów świętych zaczerpnęłam z internetowego portalu brewiarz.pl

Loading